Gotować może każdy!
Siedemnaście lat. Tyle w branży gastro „stuknęło” ostatnio Maciejowi Jeleniowi – szefowi kuchni Akademii Kulinarnej Klimatex. Pierwszy raz słyszycie o Akademii? Pozwólcie, że streszczę. To wyjątkowe miejsce w kołobrzeskiej siedzibie Klimatexu, gdzie przyjść może każdy, i gdzie pod okiem profesjonalistów serwowana jest kulinarna nauka w teorii i w praktyce. Więcej o tym przedsięwzięciu – chef.
Kto przychodzi na kursy Akademii? Jakaś jedna, konkretna grupa ludzi?
Maciej Jeleń: Nie. Przyjść może naprawdę każdy. Na kursy przychodzą na przykład ludzie, którzy gotują w domu i stwierdzają po prostu, że chcieliby się nauczyć czegoś nowego. Przychodzą też właściciele lokali gastronomicznych, żeby podpatrzyć coś ciekawego dla siebie. Na kolejne warsztaty przyprowadzają już swoich kucharzy i oni też są w stanie znaleźć coś wartościowego, mimo swojego wieloletniego doświadczenia. Widuję też grupki znajomych, którzy chcą spędzić ze sobą wolny czas, gotując. Często wpadają też ludzie starsi, emeryci. Zdarzają się też osoby, które dostały ten kurs w prezencie. I nawet, jeśli przychodzą niechętnie, bo nie gotują na co dzień, to po jednych zajęciach na kolejne kursy już zapisują się sami.
Z czego wynika tak duże zainteresowanie i ta chęć do nauki gotowania?
MJ Programy typu Masterchef czy Hell’s Kitchen na pewno zrobiły swoje. W dużych miastach jest sporo miejsc, gdzie można nauczyć się gotować, w małych – nie ma. Mamy więc spory obszar do zagospodarowania, nie tylko w naszym regionie.
Takie wspólne gotowanie mocno spaja ludzi, prawda? Obstawiam, że widzisz to na własne oczy, zapewne po każdym kursie.
MJ Gotowanie mega łączy ludzi. Mam nawet przykład – na drugich bądź trzecich warsztatach poznały się ze sobą dwie uczestniczki, wcześniej nie wiedziały nic o swoim istnieniu. Teraz są przyjaciółkami. Spędzają wspólnie czas, jeżdżą do siebie z dziećmi, umawiają się na kolejne warsztaty. To naprawdę fajne uczucie mieć realny wpływ na tworzenie się relacji międzyludzkich. W ogóle to uważam, że nie ma nic piękniejszego niż gotowanie z rodziną czy przyjaciółmi i zjedzenie razem posiłku
No ale jakąś podstawową wiedzę o gotowaniu chyba trzeba mieć, jak przychodzi się na warsztaty? I chyba trzeba też już coś umieć zrobić, żeby sobie poradzić?
MJ Nie ma u nas dań, których nie da się powtórzyć w domu. Gotujemy potrawy, do których składniki spokojnie kupimy w lokalnym sklepie, a do zrobienia potrawy wykorzystamy sprzęt, który jest w każdym domu, nie jest to nic wymyślnego.
Jakie to są warsztaty, poproszę o kilka przykładów.
MJ Na przykład ryby. „Ryby w kilku odsłonach” – tak dokładnie nazywały się te warsztaty. Kuchnia wege, kuchnia polska, Włochy – ale wszystkie dania poza pizzą, śniadania. Temat śniadań się powtarza, ale nigdy nie powtarzamy tych samych śniadań. Ostatnio były warsztaty z tatara. Pomysłów nie brakuje. Ale kursy to nie tylko jedzenie. Uczymy też obcowania z danym produktem, to nie tylko jedzenie. Uczymy też obcowania z danym produktem, mówimy o tym, który produkt jest dobry, a który zły. Chcemy budować świadomość ludzi, uczyć rozsądnego myślenia zarówno na etapie dobierania produktów jak i robienia posiłków w kuchni. Poruszamy naprawdę różne tematy, od kontrowersji związanych z uprawą awokado i kokosów, przez zalety mrożonek w okresie zimowym, aż po kwestie ekologiczne, typu pakowanie zakupów w torby plastikowe czy nie biodegradowalne opakowania produktów, które możemy zastąpić innymi, bardziej przyjaznymi dla środowiska.
Spodziewaliście się, że temat warsztatów tak szybko „zaskoczy”?
MJ Było na początku sporo pytań i tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czy to będzie trafiony pomysł. Była jakaś tam obawa, czy na 3 lub 4 warsztatach nie trzeba będzie zapraszać znajomych za połowę ceny, żeby zrobić frekwencję, ale na szczęście temat mocno i szybko chwycił. Może dlatego, że widać, że kursy rzeczywiście spełniają swoją rolę. To warsztat, nie pokaz gotowania, biorę odpowiedzialność za to, czego uczestnicy się nauczą. Dlatego wygląda to tak, że najpierw 10 minut pokazuję jedno danie, po czym wszyscy idą do swoich stanowisk i powtarzają. Potem znowu się schodzimy, znowu pokazuję i znowu każdy gotuje. Nie jest tak, że rzucamy produkty i mówimy „wy sobie gotujcie, a my będziemy chodzić między Wami”. Nie. Jest pełna interakcja. Zawsze też wpadnie Jacek z Beatą, co jest turbomiłe. Jak zaczynamy warsztaty to wiem, że przyjadą nawet na te symboliczne 15 minut przywitać się z gośćmi, a to świetnie buduje relacje. No i potem, nawet parę dni po kursach dostaję telefony typu: „Panie Macieju, zrobiłam też orzechy, wyszły super, dziękuję”. To niesamowite móc ludzi zarażać swoją pasją do gotowania.
Swoją pasję życiową postanowiłeś kontynuować i realizować w Akademii Kulinarnej Klimatex. Skąd taki wybór?
MJ Mój staż w gastronomii niebawem stanie się pełnoletni. Ale nie miałem innego wyboru, gotowanie to moja największa pasja w życiu. Był taki czas, kiedy ta pasja mnie wręcz pożerała. Kończyłem pracę grubo po 23.00, a nocami oglądałem programy kulinarne, brzmi chorobliwie, ale naprawdę nie potrafiłem spędzać czasu wolnego bez gotowania, zabrało mnie to strasznie. I w pewnym momencie postanowiłem swoją pracę rozegrać trochę inaczej, zapragnąłem uczyć – zarówno amatorów, jak i profesjonalistów. Znam Jacka, Beatę i Krzysztofa od lat, bo z Klimatexem od dawna współpracowałem. Gdy trzeba było otworzyć kuchnię, to całe zaplecze, od talerzy aż po piece ogarniałem właśnie przez nich. Krzysztof mocno cisnął ten temat, przegadaliśmy o tym wiele godzin przy kawie, aż w końcu powiedzieliśmy: zróbmy to, uczmy ludzi robić
potrawy. I uczymy z naprawdę niesamowitym skutkiem. Obserwuję niektórych uczestników w mediach społecznościowych i widzę, że ciągle eksperymentują w kuchni, wiem, bo widzę to we wrzucanych przez nich relacjach. Świetna sprawa. Cieszy nas tak olbrzymi odzew na organizowane przez nas warsztaty. To, co na nich i poza nimi się dzieje to idealny przykład nad to, że kuchnia naprawdę łączy ludzi.
Informacje o nadchodzących warsztatach, oraz relacje z odbytych znajdziecie na naszym Facebooku.